czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 12 ,,Super, trafiło go "





Obudziłem się kilka minut po 7. Wszyscy jeszcze spali. Mieliśmy jeszcze 6 godzin do wylotu i dlatego zacząłem już nas pakować. Najpierw spakowałem swoje ubrania, kosmetyki i inne przydatne rzeczy typu ładowarka do telefonu, aparat czy kamerę. Zszedłem na dół i zrobiłem śniadanie dla wszystkich i przy talerzach położyłem tabletki na kaca, które wczoraj dla nich przygotowałem. Później zacząłem pakować chłopaków. Zapakowałem im tylko kosmetyki i kilka ubrań, które leżały wyprasowane przy pralce. Tylko moja siostra spakowała się już w nocy. Wszedłem cicho do jej pokoju i zabrałem walizkę. Przy każdym pokoju ustawiłem walizki chłopaków, aby się dopakowali. Spojrzałem na zegarek była już 9, postanowiłem ich obudzić. Najpierw poszedłem do Nicol, później obudziłem Niall’a z Pat, Harry’ego i Louis’a. Kiedy wszedłem do Zayn’a usiadłem na łóżku i przyglądałem mu się chwilę. Był taki piękny, gdy spał. Spojrzałem na rany ukryte za długimi rękawami czarno-fioletowej koszuli. Poczułem piekący ból. Jednak nie przejmując się nim pogłaskałem chłopaka delikatnie po policzku. Mruknął i przeciągnął się niczym leniwy kociak.
-Stary wstawaj. Za 3 godziny musimy być na odprawie na lotnisku – powiedziałem do Mulata.
- Mhm… - mruknął naciągając na siebie kołdrę.
-Zayn, wstawaj.
Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi od niego, więc postanowiłem zabrać mu poduszkę oraz zrzucić z niego ciepłą kołdrę.
- Li! Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej?! – krzyknął podnosząc się z łóżka – muszę się jeszcze spako…
- Spakowałem ci wszystko z łazienki, ładowarki i kilka innych rzeczy. Ty musisz sobie tylko ciuchy spakować – przerwałem mu i uśmiechnąłem się szczerze.
- Jesteś aniołem. Dziękuje – odpowiedział przeczesując włosy swoimi palcami i ziewając.
- Wiem – powiedziałem cicho i wyszedłem z jego pokoju.
Na dole panowało jedno wielkie pobojowisko. Wszędzie leżały porozrzucane ciuchy i otwarte walizki. Jedynie Nicol spokojnie siedziała przy bufecie i popijała z kubka kawę. Loczek pomagał Pat zamknąć walizkę, co było nie małym problem, ponieważ ciuchy wręcz wypływały z niej. Louis zastanawiał się czy brać więcej koszul czy zwykłych koszulek i ile wziąć szelek do spodni. Niall przyglądał się białym skarpetką. Zawsze był problem, które skarpetki są kogo. Podszedłem do niego i zabrałem mu swoje oraz zacząłem układać kolejne pary na walizkach chłopaków.
- Liam jak ty to robisz? – dziwiła się moja siostra.
- Eh… Lou nie nosi skarpetek, bo go łaskoczą, więc on jest z głowy. Harry każde skarpetki ma przetarte lekko na pięcie od jego trampek. Niall’a skarpetki nigdy się nie dopierają, bo nie nosi żadnych butów po domu, Zayn nosi z lekkim ściągaczem na śródstopiu, a ja na swoich mam czerwone plamki zrobione sprayem na palcu – odpowiedziałem pokazując jej nasze skarpety.
- Jesteś niemożliwy – rzekła.
Po 2 godzinach i kilku kłótniach wsiedliśmy w busa, który po nas przyjechał i ruszyliśmy na lotnisko. Dotarliśmy dokładnie o 12.00, czekali na nas już Paul oraz moja szwagierka. Kiedy zobaczyły się z Nicole, obie podbiegły do siebie i mocno się przytuliły. Kiedy siostra przedstawiła nas swojej dziewczynie, poszliśmy na odprawę bagażów. Lecieliśmy prywatnym samolotem. Nadal mnie dziwiło, po co nam on, gdybyśmy nie mogli latać tak jak np. niektórzy aktorzy. Mimo że lecieli normalnymi samolotami byli w przedziale 1 klasy, gdzie nikt poza obsługą samolotu nie miał wstępu. Z głową w chmurach wszedłem do samolotu jako ostatni. Pat siedziała z blondynem, Larry jak zwykle razem, a moja siostra ze swoją dziewczyną, na samym końcu siedział Zayn, miał słuchawki w uszach i zamknięte oczy. Cicho usiadłem obok niego i wziąłem się za czytanie książki. Nie zwracałem uwagi na treść, ponieważ głowa śpiącego bruneta znajdowała się aktualnie na moim ramieniu. Do USA mieliśmy 8 godzin, wszyscy odsypiali jeszcze wczorajszą imprezę. Tylko ja i Harry nie spaliśmy. Słuchał muzyki i mocno się nad czymś zastanawiał, wiedziałem to po tym, iż bawił się swoimi palcami u rąk. Kiedy zauważył, że na niego patrzę uśmiechnął się szczerze do mnie, a gdy jego wzrok delikatnie poszedł w dół zobaczył Zayn’a otulonego moim ramieniem. Nawet nie wiem, kiedy go do siebie przytuliłem i czule głaskałem po ramieniu. Spojrzałem na śpiącego chłopaka i zapragnąłem go delikatnie pocałować w te pełne, malinowe usta. Chciałem znowu poczuć ich smak, lecz powstrzymałem się z trudem. Znów napotkałem spojrzenie najmłodszego, jego twarz mówiła wszystko ,,powiedz mu’’. Pokręciłem przeciwnie głową i mocniej objąłem Mulata i nie wiedząc, kiedy moje oczy również zmorzył błogi sen.
-Li… Wstawaj… - poczułem jak ktoś się na mnie patrzy i również potrząsa lekko moim ciałem. Powoli otworzyłem oczy, lecz światła i tak mnie na moment oślepiły. Tym ktosiem okazał się pan Malik, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Stary wstawaj! Jesteśmy w USA! – krzyknął i wyleciał z samolotu pierwszy.
- Paul powiedz, dlaczego nie mogliśmy mieć pierw koncertów w UK? – zapytał Louis.
- Nie było późniejszych miejsc. Po was ma mieć koncert ROOM94, później jakiś znany reżyser teatralny ma przyjechać i wystawiać sztukę –odparł zakładając na siebie szary płaszcz.
 Wstałem ociężale i ruszyłem ku wyjściu. Po odebraniu bagaży mieliśmy nagłe spotkanie z fankami, które czekały na nas od rana. Oczywiście musiałem się na siłę uśmiechać i być miły, co kompletnie mi nie wychodziło. 
 Po 30 min wreszcie dotarliśmy do naszego hotelu. Choć nie był to taki hotel w jakich zazwyczaj nocujemy. Było to jeden, wielki, niebieski dom z lekko żółtą dachówką, w oknach wisiały kolorowe firanki. Przed domem był wielki i cudowny ogród, pełno było różnego rodzaju róż oraz innych kwiatów. Dziewczyny zachwycały się również małym skalnikiem na którym kwiaty tworzyły kolorowe wzory. Po prawej stronie było dużo drzew, i jednoosobowych domków. 
Każdy domek był miniaturką tego domu którego już widzieliśmy lecz były w innych kolorach. 
Nam trafił się żółty z czerwoną dachówką i tulipanami. Jak na wczesną wiosnę kwiaty wyglądały wspaniale.
Wnętrze domu było zupełnie inne, przytulne pokoje mieszały się z rozrywkowymi zabawkami godnymi Paris Hilton. Salon był bardzo przestrzenny i można było z niego wyjść na taras, obok mała, jasna i pełno wyposażona kuchnia oraz 2 łazienki z prysznicami. Na górze znajdowały się 4 pokoje po 2 łóżka. Podział był jak zwykle stały, Niall z Pat, Larry razem, Ja i Zayn no i Nicol z Trish. 
Pokoje mimo małej przestrzeni bardzo mi się podobał. Każdy pokój miał jasną kolorystykę, jedynie łóżka posiadały barwę ciemnego drzewa. Po rozpakowaniu walizek poszliśmy zwiedzić trochę okolicę, kupiliśmy piwo, lody, chipsy i kilka butelek z sokiem. Gdy wróciliśmy zrobiliśmy małego grilla i trochę wypiliśmy. Jedynie moja siostra wydawała się być nieobecna.
 Siedziała zamyślona i przyglądała się jednemu punktowi, którego nie mogłem zlokalizować. 
Po godzinie 23 wszyscy zaczęliśmy sprzątać i kierować się w stronę swoich pokoi. 
Na dworze zrobiło się dość zimno, a wysokie drzewa dodawały mroku okolicy. 
Byliśmy na obrzeżach miasta i za naszym hotelem rozciągał się wielki i ciemny las,
więc krajobraz o tej porze był dość straszny. Wyciągnąłem paczkę papierosów, którą kupiłem,
 kiedy byliśmy w sklepie, oczywiście nie obyło się bez zdumionych min moich przyjaciół, 
tylko Zayn zachowywał się jakby tego nie zauważył. Usiałem na krześle i wdychałem dym do płuc. Zimno zaczęło mi doskwierać i nie sposób było się go pozbyć. Zaczynałem już drugiego papierosa, gdy ktoś się mocno do mnie przytulił od tyłu.
-Nigdy nie paliłeś-powiedziała Nicol.
-Widzisz, ludzie się zmieniają-odpowiedziałem.
- Li – stanęła naprzeciwko mnie – kogo ty próbujesz udawać? Kogo chcesz oszukać?
-Kobieto, o co ci chodzi? Jestem Liam, tylko trochę się zmieniłem. Chyba mam do tego prawo prawda?
- Masz! Do cięcia się też oczywiście masz! – krzyknęła zdenerwowana.
- Skąd wiesz? – zapytałem cicho.
- W sklepie, gdy sięgałeś po chipsy podwinął Ci się rękaw, pyzatym ty nigdy nie nosiłeś ze 40 bransoletek na jednej ręce!
Jej twarz wyrażała ból i smutek, była zdenerwowana, nie ona była wściekła, jej oczy ciskały w moją stronę błyskawicami.
- Nawet nie masz pojęcia… -zacząłem.
-Nie mam pojęcia?! – przerwała mi – Liam mnie też dużo osób nie akceptowało, rodzice mnie wyrzucili z domu, nikt się za mną nie wstawił, byłam sama. Na każdym kroku słyszałam krytykę, 
ale nie poddałam się. Wiesz czemu? Bo nie chciałam nikomu dać tej durnej satysfakcji, że jestem słaba. Oczywiście, że nie raz płakałam, ale w samotności, nigdy przy innych. 
Nie chciałam im pokazywać, że łatwo mnie zranić.
Zaciągnąłem się głęboko papierosem. Milczałem, nigdy nie wiedziałem o tym, 
aby ktoś nie akceptował mojej siostry. Zawsze w oczach rodziny lub znajomych była chodzącym ideałem.
- Liam, jesteś moim bratem. Wiem, że to nie był pierwszy raz. Zrozum, że mnie też to boli, nawet chyba bardziej niż Ciebie. Nie potrafię Ci pomóc, co mnie jeszcze bardziej dobija. 
Myślisz, że jak zakryjesz rany rzemykami to i ty i ja przestaniemy o tym myśleć? 
A dziś? Było prawie 20 stopni w cieniu a ty w długim rękawku. Boli mnie ten widok braciszku. Jestem twoją siostrą, chcę Cię bronić przed całym złem, ale jeżeli ty będziesz okazywał słabość to na nic moja pomoc.
Przerwała i złapała mnie mocno za nadgarstek. Syknąłem z bólu, rany okropnie zapiekły a w oczach pojawiły się łzy. Chciałem zabrać rękę, lecz mocno mnie trzymała.
-Czemu się wyrywasz? Przecież lubisz ból. Li, jeszcze nie raz ktoś nas skrzywdzi, nie raz będziemy płakać, nie raz ktoś nas odtrąci lub zostawi czy okłamie, nie raz będziemy mieć prawdziwego doła, ale nigdy nie okazuj, że jesteś słaby. Jest to najgorsze, co możesz zrobić. 
Pokaż, że masz twarz, że nie jesteś marnym człowiekiem, pokaż ile jesteś wart. 
Pamiętasz, kiedy wróciłam taka zła ze szkoły, że potłukłam wazon od babci.
- Tak –zaśmiałem się krótko – Mama i tak go nie lubiła i była ci wdzięczna.
- Właśnie. Tego dnia Eva ośmieszyła mnie przed całą szkołą, nie powiem Ci w jaki sposób, 
ale oczekiwała mojego załamania i braku chęci do życia. A ja zrobiłam na odwrót. 
Na drugi dzień uśmiechałam się od ucha do ucha i byłam jak zwykle umalowana i miałam odpowiednio dobrane ciuchy. Tą czarownica szlag jasny trafił, gdy zobaczyła mnie uśmiechniętą. Uwierz mi ten widok jest lepszy od tego, gdy ktoś patrzy na ciebie, gdy uważa Cię za słabego człowieka. Powtarzam pokaż, że jesteś wartościowym człowiekiem i nie zwracasz uwagi na ludzi, którzy ci po prostu czegoś zazdroszczą. Jeżeli ktoś Cię odtrąca to choćbyś go kochał do szaleństwa to ta osoba na ciebie po prostu nie zasługuje.
Nie wiedziałem co powiedzieć, wiec po prostu przytuliłem ją z całych sił. 
Jej małe i chude ciało przyległo do mojego, pocałowałem ją w czoło i szepnąłem:
-Dziękuje.


Na drugi dzień musieliśmy wstać wcześnie i jechać na próby, po kilku godzinnych męczarniach pojechaliśmy z dziewczynami na obiad do włoskiej restauracji, nie obyło się od napadu fanek i musieliśmy się ewakuować o dwie przecznice dalej, aby je zgubić i zjeść w spokoju. 
Kelnerki w obydwóch restauracjach pożerały Lou, Hazze i Malika wzrokiem.
 Ich spojrzenie mówiło tylko jak bardzo chcą spędzić noc z moimi przyjaciółmi. 
Później ruszyliśmy na zakupy, kobiety oczywiście dostały szału, gdy zobaczyły buty i resztę ciuchów, spędziły po kilkanaście minut w przebieralniach przymierzając tylko 3 rzeczy. 
Oczywiście my musieliśmy oceniać czy wyglądały w danych ciuchach dobrze czy nie. 
Kiedy wyszliśmy każda z nich miała po kilka toreb w obydwóch dłoniach, Malika zgubiliśmy gdzieś na dziale z kosmetykami do włosów, kiedy weszliśmy do znanej drogerii, dziewczyny znowu oszalały na widok lakierów do paznokci i innych kosmetyków. Niall poszedł po mały prezent 
dla swojej dziewczyny albowiem dziś mijał miesiąc odkąd są ze sobą. Bardzo długo zastanawiał się nad podarunkiem dla ukochanej i oboje wymyśliliśmy delikatną, srebrną bransoletkę z sercem, 
a w nim wygrawerowane ich inicjały. Lou udał się po zabawki dla swoich sióstr i jakieś perfumy dla swojej mamy, bo w dniu koncertu miała urodziny. Louis ucieszył się, gdy każdy z naszej bliskiej rodziny dostał bilety VIP na nasz koncert oraz na podróż samolotem. 
Ja i Harry weszliśmy do sklepu z obuwiem sportowym i oglądaliśmy buty, Loczek uparł się na kolejną parę trampek, a ja zapatrzyłem się w Air Maxy. Kiedy Hazza podchodził do mnie z piątą parą conversów podeszła do nas młoda dziewczyna, miała długie i mocno kręcone brąz włosy, na nosie prostokątne okulary i szczery uśmiech. Ubrana była w uniform ze sklepu, w którym byliśmy
- Hej. Pomóc wam w czymś? – zapytała wesoło.
- Tak czy macie może fiole… - przerwał Styles odwracając się na wprost dziewczyny. 
Zaniemówił. Super, trafiło go.
Dziewczyna pstryknęła mu przed nosem palcami i chłopak powrócił na ziemię.
- Fioletowe są – zaśmiała się uroczo- A tak w ogóle to Suzi jestem- uśmiechnęła się i podała nam swoją drobną dłoń.









Rozdział dedykuję Johann i jej siostrze. Oraz wszystkim osobą, które mają styczność z problemem Liama. Nie wiem czy opisałam wszystkie uczucia głównego bohatera, lecz jego siostry na pewno. Nie róbcie tego, osoby które was naprawdę kochają cierpią, gorzej niż wy. Porozmawiajcie szczerze, znajdźcie zajęcie które zastąpi wam krzywdzenie się. Nie warto tego robić. Owszem życie jest do dupy i niektórzy ludzie to zwykłe kur*y, ale dzięki osobą dla których coś znaczymy, nasze życie jest lepsze. Jeżeli chciałby ktoś ze mną o tym porozmawiać, lub się o cokolwiek zapytać tu jest mój e-mail dawnozapomniana257@gmail.com
Chcę pomóc, bo wiem, że zarówno dla osób które się krzywdzą jak i dla tych których tną się najbliższe osoby nie jest to łatwe. Sama dobrze o tym wiem.


 Kate, don't be angry on your sister. Talk to her, she really loves you and does not want to lose you. If you want reach for something sharp you just go for her. Talk to her or cry nestled in the arm. Trust me, it'll be better. Kisses, Weronika




9 komentarzy:

  1. Super rozdział :)
    A uczucia Liama zostały bardzo dokładnie opisane. I szkoda mi go... :(
    Mam nadzieję że mu się w końcu wszystko ułoży :)
    Czekam nn :*

    +zapraszam też do mnie :)
    onewayoranother-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział :D Sytuacja z Harrym zapowiada się ciekawie ;)
    Bardzo podoba mi się postawa siostry Liama i wszystkich osób, które wspierają bliskie sobie osoby w takich sytuacjach. To dobrze, że go tak wspiera :)
    Cudownie piszesz - chcemy więcej :D
    Niech wena wraca jak najszybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Następny bym poprosiła kochana :*
    świetny

    OdpowiedzUsuń
  4. Bożeee... GENIALNIE !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. oo, Suzie, nareszcie się doczekałam *-* nie mogę się doczekać dalszej części :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie rozdział :DD
    Baaardzo mi się podobał
    licze nn :3

    OdpowiedzUsuń
  7. EJ... co z rozdziałem?
    czekam, czekam a tu nic :<

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! ;3
    Przeczytalam dzisiaj wszystkie rozdzialy *,*
    No, wiec:
    AAAAAAA! <3
    Kobieto, ale ty masz "smykalke" do pisania! ;*
    Piszesz tak swietne rozdzialy, ze strasznie przyjemnie i lekko sie je czyta! ;*
    Bardzo dobrze opisujesz rozne uczucia i emocje, co tez jest na plus!
    Szkoda, ze jeszcze nie ma nowego rozdzialum ale poczekam cierpliwie ;3
    No, wiec podsumowujac: podoba mi sie STRASZNIE i bd tu zagladac! <3
    Czekam z niecierpliwoscia na nowa notke i WENY ;*
    Pozdrawiam <3
    PS1: Przepraszam za bledy, ale pisze z tel ;/
    PS2: Rowniez prowadze bloga, ale w tematyce Dramione :3 Byloby mi milo, gdybys zajrzala i wyrazila sw zdanie :3
    Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń