Hej.
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale pojechałam z rodzicami na wakacje. Rozdział nie wiem kiedy się pojawi, ponieważ jest nie mały problem. Mianowicie miałam 14 rozdziałów napisanych na telefonie ( laptop na plaży to nie jest dobry pomysł) i niby wszystko ok, bo jeden rozdział wychodził na prawie 5/6 stron worda. I tu się zaczyna problem. Pękło mi szkiełko z dotykiem w telefonie, a samego szkiełka nie da się kupić, więc przepadło ( rozdziały pisałam jako wiadomości, bo lepiej mi się tak pisało). Rozdziały trochę pamiętam, ale szczegółów które były naprawdę ważne już nie ;cccccccccc Robię wszystko co w mojej mocy żeby je odzyskać, ale szansę są niewielkie. I teraz druga sprawa. Zastanawiam się nad zakończeniem bloga. Wybaczcie mi i ty Patryku również ( nie chciałam Ci mówić, bo znam twoją reakcję) Mam coraz mniej czasu, zaraz zaczynam liceum i muszę mieć przynajmniej 4 z pięciu przedmiotów, rozdziały dodaje w długich odstępach czasowych i przez to tracę czytelników. Nie chcę go opuszczać, ale coraz mniej widzę w tym sensu. Przepraszam.
DawnoZapomniana
wtorek, 30 lipca 2013
czwartek, 4 lipca 2013
Rozdział 12 ,,Super, trafiło go "
Obudziłem
się kilka minut po 7. Wszyscy jeszcze spali. Mieliśmy jeszcze 6 godzin do
wylotu i dlatego zacząłem już nas pakować. Najpierw spakowałem swoje ubrania,
kosmetyki i inne przydatne rzeczy typu ładowarka do telefonu, aparat czy
kamerę. Zszedłem na dół i zrobiłem śniadanie dla wszystkich i przy talerzach
położyłem tabletki na kaca, które wczoraj dla nich przygotowałem. Później
zacząłem pakować chłopaków. Zapakowałem im tylko kosmetyki i kilka ubrań, które
leżały wyprasowane przy pralce. Tylko moja siostra spakowała się już w nocy.
Wszedłem cicho do jej pokoju i zabrałem walizkę. Przy każdym pokoju ustawiłem
walizki chłopaków, aby się dopakowali. Spojrzałem na zegarek była już 9,
postanowiłem ich obudzić. Najpierw poszedłem do Nicol, później obudziłem Niall’a
z Pat, Harry’ego i Louis’a. Kiedy wszedłem do Zayn’a usiadłem na łóżku i
przyglądałem mu się chwilę. Był taki piękny, gdy spał. Spojrzałem na rany
ukryte za długimi rękawami czarno-fioletowej koszuli. Poczułem piekący ból.
Jednak nie przejmując się nim pogłaskałem chłopaka delikatnie po policzku.
Mruknął i przeciągnął się niczym leniwy kociak.
-Stary
wstawaj. Za 3 godziny musimy być na odprawie na lotnisku – powiedziałem do
Mulata.
- Mhm… -
mruknął naciągając na siebie kołdrę.
-Zayn,
wstawaj.
Nie uzyskałem
żadnej odpowiedzi od niego, więc postanowiłem zabrać mu poduszkę oraz zrzucić z
niego ciepłą kołdrę.
- Li!
Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej?! – krzyknął podnosząc się z łóżka –
muszę się jeszcze spako…
-
Spakowałem ci wszystko z łazienki, ładowarki i kilka innych rzeczy. Ty musisz
sobie tylko ciuchy spakować – przerwałem mu i uśmiechnąłem się szczerze.
- Jesteś
aniołem. Dziękuje – odpowiedział przeczesując włosy swoimi palcami i ziewając.
- Wiem –
powiedziałem cicho i wyszedłem z jego pokoju.
Na dole
panowało jedno wielkie pobojowisko. Wszędzie leżały porozrzucane ciuchy i
otwarte walizki. Jedynie Nicol spokojnie siedziała przy bufecie i popijała z
kubka kawę. Loczek pomagał Pat zamknąć walizkę, co było nie małym problem,
ponieważ ciuchy wręcz wypływały z niej. Louis zastanawiał się czy brać więcej
koszul czy zwykłych koszulek i ile wziąć szelek do spodni. Niall przyglądał się
białym skarpetką. Zawsze był problem, które skarpetki są kogo. Podszedłem do
niego i zabrałem mu swoje oraz zacząłem układać kolejne pary na walizkach
chłopaków.
- Liam jak
ty to robisz? – dziwiła się moja siostra.
- Eh… Lou
nie nosi skarpetek, bo go łaskoczą, więc on jest z głowy. Harry każde skarpetki
ma przetarte lekko na pięcie od jego trampek. Niall’a skarpetki nigdy się nie
dopierają, bo nie nosi żadnych butów po domu, Zayn nosi z lekkim ściągaczem na
śródstopiu, a ja na swoich mam czerwone plamki zrobione sprayem na palcu –
odpowiedziałem pokazując jej nasze skarpety.
- Jesteś
niemożliwy – rzekła.
Po 2
godzinach i kilku kłótniach wsiedliśmy w busa, który po nas przyjechał i
ruszyliśmy na lotnisko. Dotarliśmy dokładnie o 12.00, czekali na nas już Paul
oraz moja szwagierka. Kiedy zobaczyły się z Nicole, obie podbiegły do siebie i
mocno się przytuliły. Kiedy siostra przedstawiła nas swojej dziewczynie,
poszliśmy na odprawę bagażów. Lecieliśmy prywatnym samolotem. Nadal mnie dziwiło,
po co nam on, gdybyśmy nie mogli latać tak jak np. niektórzy aktorzy. Mimo że
lecieli normalnymi samolotami byli w przedziale 1 klasy, gdzie nikt poza
obsługą samolotu nie miał wstępu. Z głową w chmurach wszedłem do samolotu jako
ostatni. Pat siedziała z blondynem, Larry jak zwykle razem, a moja siostra ze
swoją dziewczyną, na samym końcu siedział Zayn, miał słuchawki w uszach i
zamknięte oczy. Cicho usiadłem obok niego i wziąłem się za czytanie książki.
Nie zwracałem uwagi na treść, ponieważ głowa śpiącego bruneta znajdowała się
aktualnie na moim ramieniu. Do USA mieliśmy 8 godzin, wszyscy odsypiali jeszcze
wczorajszą imprezę. Tylko ja i Harry nie spaliśmy. Słuchał muzyki i mocno się
nad czymś zastanawiał, wiedziałem to po tym, iż bawił się swoimi palcami u rąk.
Kiedy zauważył, że na niego patrzę uśmiechnął się szczerze do mnie, a gdy jego
wzrok delikatnie poszedł w dół zobaczył Zayn’a otulonego moim ramieniem. Nawet
nie wiem, kiedy go do siebie przytuliłem i czule głaskałem po ramieniu.
Spojrzałem na śpiącego chłopaka i zapragnąłem go delikatnie pocałować w te
pełne, malinowe usta. Chciałem znowu poczuć ich smak, lecz powstrzymałem się z
trudem. Znów napotkałem spojrzenie najmłodszego, jego twarz mówiła wszystko
,,powiedz mu’’. Pokręciłem przeciwnie głową i mocniej objąłem Mulata i nie wiedząc,
kiedy moje oczy również zmorzył błogi sen.
-Li…
Wstawaj… - poczułem jak ktoś się na mnie patrzy i również potrząsa lekko moim
ciałem. Powoli otworzyłem oczy, lecz światła i tak mnie na moment oślepiły. Tym
ktosiem okazał się pan Malik, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Stary
wstawaj! Jesteśmy w USA! – krzyknął i wyleciał z samolotu pierwszy.
- Paul powiedz,
dlaczego nie mogliśmy mieć pierw koncertów w UK? – zapytał Louis.
- Nie było
późniejszych miejsc. Po was ma mieć koncert ROOM94, później jakiś znany reżyser
teatralny ma przyjechać i wystawiać sztukę –odparł zakładając na siebie szary
płaszcz.
Wstałem
ociężale i ruszyłem ku wyjściu. Po odebraniu bagaży mieliśmy nagłe spotkanie z
fankami, które czekały na nas od rana. Oczywiście musiałem się na siłę
uśmiechać i być miły, co kompletnie mi nie wychodziło.
Po 30 min wreszcie
dotarliśmy do naszego hotelu. Choć nie był to taki hotel w jakich zazwyczaj
nocujemy. Było to jeden, wielki, niebieski dom z lekko żółtą dachówką, w oknach
wisiały kolorowe firanki. Przed domem był wielki i cudowny ogród, pełno było
różnego rodzaju róż oraz innych kwiatów. Dziewczyny zachwycały się również
małym skalnikiem na którym kwiaty tworzyły kolorowe wzory. Po prawej stronie było
dużo drzew, i jednoosobowych domków.
Każdy domek był miniaturką tego domu
którego już widzieliśmy lecz były w innych kolorach.
Nam trafił się żółty z
czerwoną dachówką i tulipanami. Jak na wczesną wiosnę kwiaty wyglądały wspaniale.
Wnętrze domu było zupełnie inne, przytulne pokoje mieszały się z rozrywkowymi
zabawkami godnymi Paris Hilton. Salon był bardzo przestrzenny i można było z
niego wyjść na taras, obok mała, jasna i pełno wyposażona kuchnia oraz 2
łazienki z prysznicami. Na górze znajdowały się 4 pokoje po 2 łóżka. Podział
był jak zwykle stały, Niall z Pat, Larry razem, Ja i Zayn no i Nicol z Trish.
Pokoje mimo małej przestrzeni bardzo mi się podobał. Każdy pokój miał jasną
kolorystykę, jedynie łóżka posiadały barwę ciemnego drzewa. Po rozpakowaniu
walizek poszliśmy zwiedzić trochę okolicę, kupiliśmy piwo, lody, chipsy i kilka
butelek z sokiem. Gdy wróciliśmy zrobiliśmy małego grilla i trochę wypiliśmy.
Jedynie moja siostra wydawała się być nieobecna.
Siedziała zamyślona i
przyglądała się jednemu punktowi, którego nie mogłem zlokalizować.
Po godzinie
23 wszyscy zaczęliśmy sprzątać i kierować się w stronę swoich pokoi.
Na dworze
zrobiło się dość zimno, a wysokie drzewa dodawały mroku okolicy.
Byliśmy na
obrzeżach miasta i za naszym hotelem rozciągał się wielki i ciemny las,
więc
krajobraz o tej porze był dość straszny. Wyciągnąłem paczkę papierosów, którą kupiłem,
kiedy byliśmy w sklepie, oczywiście nie obyło się bez zdumionych min moich przyjaciół,
tylko Zayn zachowywał się jakby tego nie zauważył. Usiałem na krześle i
wdychałem dym do płuc. Zimno zaczęło mi doskwierać i nie sposób było się go
pozbyć. Zaczynałem już drugiego papierosa, gdy ktoś się mocno do mnie przytulił
od tyłu.
-Nigdy nie
paliłeś-powiedziała Nicol.
-Widzisz,
ludzie się zmieniają-odpowiedziałem.
- Li –
stanęła naprzeciwko mnie – kogo ty próbujesz udawać? Kogo chcesz oszukać?
-Kobieto,
o co ci chodzi? Jestem Liam, tylko trochę się zmieniłem. Chyba mam do tego
prawo prawda?
- Masz! Do
cięcia się też oczywiście masz! – krzyknęła zdenerwowana.
- Skąd
wiesz? – zapytałem cicho.
- W sklepie,
gdy sięgałeś po chipsy podwinął Ci się rękaw, pyzatym ty nigdy nie nosiłeś ze
40 bransoletek na jednej ręce!
Jej twarz
wyrażała ból i smutek, była zdenerwowana, nie ona była wściekła, jej oczy
ciskały w moją stronę błyskawicami.
- Nawet
nie masz pojęcia… -zacząłem.
-Nie mam pojęcia?!
– przerwała mi – Liam mnie też dużo osób nie akceptowało, rodzice mnie
wyrzucili z domu, nikt się za mną nie wstawił, byłam sama. Na każdym kroku
słyszałam krytykę,
ale nie poddałam się. Wiesz czemu? Bo nie chciałam nikomu
dać tej durnej satysfakcji, że jestem słaba. Oczywiście, że nie raz płakałam,
ale w samotności, nigdy przy innych.
Nie chciałam im pokazywać, że łatwo mnie
zranić.
Zaciągnąłem
się głęboko papierosem. Milczałem, nigdy nie wiedziałem o tym,
aby ktoś nie
akceptował mojej siostry. Zawsze w oczach rodziny lub znajomych była chodzącym
ideałem.
- Liam,
jesteś moim bratem. Wiem, że to nie był pierwszy raz. Zrozum, że mnie też to
boli, nawet chyba bardziej niż Ciebie. Nie potrafię Ci pomóc, co mnie jeszcze
bardziej dobija.
Myślisz, że jak zakryjesz rany rzemykami to i ty i ja
przestaniemy o tym myśleć?
A dziś? Było prawie 20 stopni w cieniu a ty w długim
rękawku. Boli mnie ten widok braciszku. Jestem twoją siostrą, chcę Cię bronić
przed całym złem, ale jeżeli ty będziesz okazywał słabość to na nic moja pomoc.
Przerwała
i złapała mnie mocno za nadgarstek. Syknąłem z bólu, rany okropnie zapiekły a w
oczach pojawiły się łzy. Chciałem zabrać rękę, lecz mocno mnie trzymała.
-Czemu się
wyrywasz? Przecież lubisz ból. Li, jeszcze nie raz ktoś nas skrzywdzi, nie raz
będziemy płakać, nie raz ktoś nas odtrąci lub zostawi czy okłamie, nie raz
będziemy mieć prawdziwego doła, ale nigdy nie okazuj, że jesteś słaby. Jest to najgorsze,
co możesz zrobić.
Pokaż, że masz twarz, że nie jesteś marnym człowiekiem, pokaż
ile jesteś wart.
Pamiętasz, kiedy wróciłam taka zła ze szkoły, że potłukłam wazon
od babci.
- Tak –zaśmiałem
się krótko – Mama i tak go nie lubiła i była ci wdzięczna.
- Właśnie.
Tego dnia Eva ośmieszyła mnie przed całą szkołą, nie powiem Ci w jaki sposób,
ale oczekiwała mojego załamania i braku chęci do życia. A ja zrobiłam na
odwrót.
Na drugi dzień uśmiechałam się od ucha do ucha i byłam jak zwykle
umalowana i miałam odpowiednio dobrane ciuchy. Tą czarownica szlag jasny
trafił, gdy zobaczyła mnie uśmiechniętą. Uwierz mi ten widok jest lepszy od tego,
gdy ktoś patrzy na ciebie, gdy uważa Cię za słabego człowieka. Powtarzam pokaż,
że jesteś wartościowym człowiekiem i nie zwracasz uwagi na ludzi, którzy ci po
prostu czegoś zazdroszczą. Jeżeli ktoś Cię odtrąca to choćbyś go kochał do
szaleństwa to ta osoba na ciebie po prostu nie zasługuje.
Nie
wiedziałem co powiedzieć, wiec po prostu przytuliłem ją z całych sił.
Jej małe
i chude ciało przyległo do mojego, pocałowałem ją w czoło i szepnąłem:
-Dziękuje.
Na drugi
dzień musieliśmy wstać wcześnie i jechać na próby, po kilku godzinnych
męczarniach pojechaliśmy z dziewczynami na obiad do włoskiej restauracji, nie
obyło się od napadu fanek i musieliśmy się ewakuować o dwie przecznice dalej,
aby je zgubić i zjeść w spokoju.
Kelnerki w obydwóch restauracjach pożerały
Lou, Hazze i Malika wzrokiem.
Ich spojrzenie mówiło tylko jak bardzo chcą
spędzić noc z moimi przyjaciółmi.
Później ruszyliśmy na zakupy, kobiety
oczywiście dostały szału, gdy zobaczyły buty i resztę ciuchów, spędziły po
kilkanaście minut w przebieralniach przymierzając tylko 3 rzeczy.
Oczywiście my
musieliśmy oceniać czy wyglądały w danych ciuchach dobrze czy nie.
Kiedy
wyszliśmy każda z nich miała po kilka toreb w obydwóch dłoniach, Malika
zgubiliśmy gdzieś na dziale z kosmetykami do włosów, kiedy weszliśmy do znanej
drogerii, dziewczyny znowu oszalały na widok lakierów do paznokci i innych
kosmetyków. Niall poszedł po mały prezent
dla swojej dziewczyny albowiem dziś
mijał miesiąc odkąd są ze sobą. Bardzo długo zastanawiał się nad podarunkiem
dla ukochanej i oboje wymyśliliśmy delikatną, srebrną bransoletkę z sercem,
a w
nim wygrawerowane ich inicjały. Lou udał się po zabawki dla swoich sióstr i
jakieś perfumy dla swojej mamy, bo w dniu koncertu miała urodziny. Louis
ucieszył się, gdy każdy z naszej bliskiej rodziny dostał bilety VIP na nasz
koncert oraz na podróż samolotem.
Ja i Harry weszliśmy do sklepu z obuwiem
sportowym i oglądaliśmy buty, Loczek uparł się na kolejną parę trampek, a ja
zapatrzyłem się w Air Maxy. Kiedy Hazza podchodził do mnie z piątą parą
conversów podeszła do nas młoda dziewczyna, miała długie i mocno kręcone brąz
włosy, na nosie prostokątne okulary i szczery uśmiech. Ubrana była w uniform ze
sklepu, w którym byliśmy
- Hej.
Pomóc wam w czymś? – zapytała wesoło.
- Tak czy
macie może fiole… - przerwał Styles odwracając się na wprost dziewczyny.
Zaniemówił. Super, trafiło go.
Dziewczyna
pstryknęła mu przed nosem palcami i chłopak powrócił na ziemię.
-
Fioletowe są – zaśmiała się uroczo- A tak w ogóle to Suzi jestem- uśmiechnęła
się i podała nam swoją drobną dłoń.
Rozdział
dedykuję Johann i jej siostrze. Oraz wszystkim osobą, które mają styczność z
problemem Liama. Nie wiem czy opisałam wszystkie uczucia głównego bohatera,
lecz jego siostry na pewno. Nie róbcie tego, osoby które was naprawdę kochają
cierpią, gorzej niż wy. Porozmawiajcie szczerze, znajdźcie zajęcie które
zastąpi wam krzywdzenie się. Nie warto tego robić. Owszem życie jest do dupy i
niektórzy ludzie to zwykłe kur*y, ale dzięki osobą dla których coś znaczymy,
nasze życie jest lepsze. Jeżeli chciałby ktoś ze mną o tym porozmawiać, lub się
o cokolwiek zapytać tu jest mój e-mail dawnozapomniana257@gmail.com
Chcę pomóc,
bo wiem, że zarówno dla osób które się krzywdzą jak i dla tych których tną się
najbliższe osoby nie jest to łatwe. Sama dobrze o tym wiem.
Kate, don't be angry on your sister. Talk to her, she really loves you
and does not want to lose you. If you want reach for something sharp you
just go for her. Talk to her or cry nestled in the arm. Trust me, it'll
be better. Kisses, Weronika
Subskrybuj:
Posty (Atom)